wtorek, 31 marca 2020

Moja Największa Miłość

MOJA NAJWIĘKSZA MIŁOŚĆ

Ta historia zaczęła się, gdy byłem w szkole podstawowej..
Jedyna dziewczyna, którą kochałem i która wiem, że mnie kochała, porzuciła mnie zanim jeszcze zrozumiałem swoją seksualność. Raz, gdy mieliśmy jakieś jedenaście lat, powiedziała mi, że jestem debilem i że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Chwyciłem się wtedy ostatniej deski ratunku i przypomniałem jej, że ma ode mnie pierścionek na palcu. Ona go sobie zdjęła, jakby nagle zaczął ją parzyć i z impetem cisnęła w krzaki (przy niemal całej szkole). Wtedy już zdałem sobie sprawę, że coś się bezpowrotnie w moim życiu zmieniło.. Lecz nie winię jej za to. Bycie dalej ze mną w sytuacji, gdy niemal wszyscy w szkole uważali tak samo, jak to, co mi wtedy powiedziała, byłoby czystym szaleństwem(…).

Już wcześniej rówieśnicy się ode mnie odsuwali, ponieważ oni dorastali, a ja pod pewnym względem nie.. Było to z pewnością konsekwencją moich wypadków z dzieciństwa, ale nie chcę się żalić, ani usprawiedliwiać.. Niemniej gdzieś tak od czasu, gdy przestałem być małym dzieckiem i stałem się nastolatkiem, zawsze słyszałem, że jestem „inny”. Próbowałem zwrócić na siebie uwagę, co skutkowało tylko jeszcze coraz większym dystansem między mną a rówieśnikami.

Moje zachowanie w końcu poskutkowało tym, że zostałem wysłany przez swoją wychowawczynię na indywidualne nauczanie, co spodobało mi się tak bardzo, że przeciągnąłem to do końca liceum. Moja mama zawsze uważała, że była to jej porażka, jako pedagoga. Teraz obecnie wiem, że taki tok nauczania miał swoje negatywne konsekwencje, ale nie zgadzam się z tą tezą. Byłem permanentnym zagrożeniem dla spokoju w klasie i nie tylko. Bywało, że nawet rzucałem w kolegów krzesłami.. Ona po prostu nie miała innego wyjścia, bo moja obecność w klasie nie tylko rozwalała cały program nauczania, ale i była realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa.

Mając kilka godzin nauki w tygodniu i kupę wolnego czasu, moją ulubioną rozrywką stało się tonięcie w rozmyślaniach i marzeniach.. Nie musiałem się uczyć zbyt wiele, bo byłem na tyle pojętny, że większość zapamiętywałem z indywidualnych lekcji, a w szkole spędzałem jakieś dwie, trzy, czasem cztery godziny dziennie.

Tyle gwoli wstępu myślę że na teraz wystarczy.

Odkąd zdałem sobie sprawę, że bardziej, niż moje rówieśniczki czy starsze, podobają mi się młodsze ode mnie dziewczynki (gdy byłem jakoś w wieku dwunastu-trzynastu lat), zacząłem się zastanawiać jak to jest z moją seksualnością w kontekście wtedy dopiero powstającej „walki  pedofilią”.. „Czy to jest normalne(?)”, „czy to jest chore(?)” i jak mam rozumieć tą całą „pedofilię, z którą wszyscy walczą” w kontekście własnej seksualności.. Pomimo, że były osoby, którym się zwierzyłem z tych swoich.. „dylematów”, nie znalazłem odpowiedzi na dręczące mnie wtedy pytania.

W końcu doszedłem do wniosku, że jeśli „pedofilią” są nazywane pewne zachowania wobec dzieci, które już wtedy napawały mnie przerażeniem, wściekłością oraz obrzydzeniem, to ja nie jestem i z pewnością nigdy nie stanę się tym potworem zwanym „pedofilem”. Pani pedagog, z którą czasem rozmawiałem, gdy miałem przerwę między lekcjami (jedna, czy dwie godziny lekcyjne) poddała mi taką myśl, bym starał się ukierunkowywać swoje seksualne fantazje na starszych dziewczynach. W sumie kolega, z którym w porównaniu do reszty klasy byłem jeszcze dość blisko, doradzał mi to samo. („szczególnie jeśli takie też mi się podobają”)

Tak zacząłem marzyć o swej sąsiadce, która chociaż była o dobrych kilka lat starsza ode mnie, niesamowicie mi się wręcz podobała. Była po prostu śliczna i jak ją spotykałem na naszej klatce schodowej, zawsze obdarzała mnie swym pięknym słodziutkim uśmiechem.. Często więc rozmyślałem wieczorami, że gdy będę trochę starszy, to poproszę ją o rękę, weźmiemy ślub i moje życie stanie się w końcu normalne. (skąd mogłem wiedzieć, że z biegiem lat, będzie tylko coraz trudniej i gorzej..)

Jednak te urojenia szybko prysły, ponieważ znalazła sobie męża, zanim jeszcze skończyłem podstawówkę. Oczywiście byłem rozczarowany, ale niemal od razu zrodziło się w związku z tym moje nowe marzenie. Nie lubiłem go (z powodu zazdrości..), ale trudno było nie zauważyć i nie docenić jego niesamowitej urody, nawet dla kogoś, kogo nigdy nie interesowali mężczyźni..
Zacząłem więc marzyć, że będą mieli córeczkę, która z pewnością będzie Ósmym Cudem Świata. Pierwszy urodził im się syn, co było dla mnie pewnym rozczarowaniem, ale się nie poddałem i marzyłem dalej.. W następnym roku urodziła się Ona.. Byłem niesamowicie szczęśliwy, ale wiedziałem, że przyjdzie mi jeszcze kilka lat poczekać, aż zobaczę jej piękno. To właśnie jeden z powodów dlaczego motyl symbolizuje piękno dzieci; najpierw jest gąsieniczką, która może co prawda być urocza, ale nie zachwyca tak, jak motylek..

I tak z roku na rok, czekałem aż zobaczę to przeobrażenie w Cud. Często w myślach „ćwiczyłem” tą sytuację, jak się wtedy powinienem zachować (jakby taka swoista psychodrama), co jej wtedy powiedzieć, by nie zrobić z siebie idioty i by nie zdemaskować się jako pedofil.. Po prostu by móc ją spokojnie podziwiać i się cieszyć tym, że w moim sąsiedztwie dorasta taka Ślicznotka..

Z własnych obserwacji wiem, że dziewczynki przeobrażają się w różnym wieku. Na ogół zachodzi to przy około piątym/szóstym roku życia, a najpiękniejsze są na ogół w wieku siedmiu/ośmiu. Co prawda obecnie czasem zachodzi to dużo wcześniej (nienormalnie wcześnie..) z powodu dziecięcej mody oraz innych czynników, które dzięki „walce z pedofilią” stały się tematem tabu.
Ona jednak bardzo długo była gąsieniczką.. Pamiętam raz jak będąc jeszcze bardzo malutka schodziła ze schodów z taką gracją; schodek po schodku, jakby chciała przez to powiedzieć: „patrzcie, oto ja, Młoda Dama..”. Już wtedy ją kochałem, chociaż jej uroda nie robiła jeszcze na mnie wrażenia. Niedługo przed wydarzeniem, które opiszę zaraz, już się nawet martwiłem czy się nie pomyliłem, że ona może nie będzie aż taka piękna..

I nagle ją ujrzałem..w sklepie na dole, gdzie mieszkaliśmy. Z tego co pamiętam, opadła mi szczęka i po prostu zgłupiałem.. Nie pomogły te wszystkie „psychodramy”, ponieważ przez tą chwilę, która była jak wieczność, widziałem tylko ją i była dla mnie Całym Wszechświatem..

Gdy będąc jeszcze w podstawówce zerkałem czasami na dziewczynki, które mi się podobały, to często się uśmiechały i poprawiały sobie włosy; taki odruch ich niewinnego zawstydzenia, który sprawiał mi zawsze niesamowitą przyjemność, bo to był sygnał dla mnie, iż wiedzą, że z zaciekawieniem oceniam ich urodę..

..Ona jednak nie poprawiła sobie włosów, jakby wyczytując z mojego spojrzenia, że nic nie musi w sobie poprawiać. Jedynie stała patrząc na mnie i uśmiechała się triumfalnie, robiąc się przez to jeszcze piękniejsza.. Ukradkiem zerknęła też na mamusię, z czego dopiero później zdałem sobie sprawę, bo wtedy na chwilę całkowicie straciłem kontakt z rzeczywistością. Zastanawiałem się tylko co powiedzieć..

W głowie huczało mi tylko jedno słowo: doskonała – DOSKONAŁA – *D*O*S*K*O*N*A*Ł*A*, a z drugiej strony miałem taką rozpaczliwą rozterkę: „PRZECIEŻ NIE POWIEM SIEDMIOLATCE, JESZCZE W DODATKU PRZY JEJ RODZINIE, ŻE JEST *D*O*S*K*O*N*A*Ł*A*..ALE ŻADNE INNE SŁOWO TU NIE PASUJE!” (przynajmniej nie mogłem go znaleźć..i do dziś nie mogę.. Wcześniej oraz później widziałem tysiące małych ślicznotek, ale nigdy żadna nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak wtedy ona..)

Więc stałem tak przez chwilę jak w transie i będąc bliski tego, by paść przed nią na kolana(…), nagle uświadomiłem sobie, jak moje zachowanie musi „dziwnie” (albo wręcz jednoznacznie) wyglądać dla jej mamy i babci, które wtedy z nią tam były. Obdarzyłem je więc takim szybkim, panicznie pytającym spojrzeniem.. (jakbym nagle został wybudzony ze snu) Jej mama jak zwykle dla mnie miała ten swój ciepły uśmiech, tym razem podszyty chyba trochę litością, jakby chciała mi przekazać, że nie widzi we mnie wroga, natomiast jej babcia patrzyła z takim „kulturalnym niedowierzaniem..”, jakby chciała powiedzieć: „chłopak w twoim wieku nie powinien tak patrzyć na małą dziewczynkę..”. Gdy popatrzyłem jeszcze przez moment na nią, to już w ogóle na mnie nie patrzyła, co później interpretowałem jako jej rozczarowanie tym, że nic nie powiedziałem..

Byłem tak przerażony, że po prostu stamtąd uciekłem. (może nie wybiegłem, ale uciekłem..) Wtedy nie zdawałem sobie jednak sprawy, że najgorsze dla mnie dopiero nadchodzi.. Zakochałem się w niej do szaleństwa i choć rozsądek podpowiadał mi, że ona nigdy nie będzie moja, kurczowo uczepiłem się myśli, że chociaż naprawię ten swój błąd i powiem jej jaka jest..zachwycająco śliczna. To i tak było mało, by ją opisać w odbiorze mojej percepcji, ale chociaż tyle.. I ta myśl stała się moją obsesją na następne kilka lat. Znów ćwiczyłem własne „psychodramy”, by przygotować się do tej sytuacji, jak ją spotkam, by nie wypaść jakoś „dziwnie”, ale za każdym razem, jak ją spotykałem, bez względu czy samą, czy z kimś z jej rodziny, strach grzązł mi w gardle oraz w klatce piersiowej i nie miałem odwagi nawet na nią patrzeć..

Później pojawiała się wściekłość na samego siebie: „ty debilu, nie masz się czego bać, masz jej tylko powiedzieć, że jest śliczna! –TO NIE JEST ŻADNA ZBRODNIA, ŻE TAK UWAŻASZ!!!”. Gdy za każdym razem, jak ją widziałem, sytuacja stawała się jeszcze gorsza, w końcu beznadziejna rozpacz zaczęła brać górę nad wściekłością.. Nie było dla mnie żadnym problemem to, że jest dla mnie niedostępna pod względem seksualnym. Dobrze zdawałem sobie sprawę, że o czymś takim nie wolno mi nawet marzyć (poza tym, że prędzej bym się powiesił na własnym ..., niż ją w jakikolwiek sposób skrzywdził). Prawdziwym problemem było jedynie to, że nie byłem w stanie się do niej nawet odezwać, że nie mogłem cieszyć się z tego, że obok mnie dorasta Ósmy Cud Natury..

Z czasem byłem już tak zrozpaczony, że nawet straciłem wszelką nadzieję, iż kiedykolwiek uda mi się przezwyciężyć ten strach, gdy ją spotykałem.. Choć dedykowałem jej wszystkie miłosne piosenki, jakie znałem, to głównie była to pineska Roda Stewarda „Sailing”, którą często słuchałem płacząc w samotności.. Kojarzy mi się ona z takim właśnie mentalnym płynięciem do Miłości, która nie ma szans, by się kiedykolwiek zmaterializowała.. (do dziś, słuchając jej mam łzy w oczach i takie nieodparte wrażenie, że ona w każdym dźwięku oraz w każdym słowie, oddaje moją rozpaczliwą sytuację z tamtych lat..)  Byłem z tym kompletnie sam. Pomimo, że były dwie osoby, którym o tym opowiedziałem, nie znalazłem u nich żadnego wsparcia; widzieli tylko mój zachwyt, jakby w ogóle nie rozumiejąc cierpienia..

W końcu zacząłem próbować odebrać sobie życie. Nie miałem odwagi się powiesić, czy zrobić to w jakiś inny „skuteczny” sposób, więc próbowałem otruć się lekami. Za każdym razem jednak kończyło się to pobytami na toksykologii i później w psychiatryku..

Jakiś czas po tym, gdy ją ujrzałem(…), znalazłem na Internecie strony z małymi fotomodelkami, co uważałem i do dziś uważam za zdrową oraz dobrą alternatywę dla pornografii dziecięcej, od której zawsze starałem się trzymać jak najdalej. Najważniejsze było dla mnie to, że w końcu mogłem się napatrzeć do woli, podziwiając to najbardziej zachwycające mnie motylkowe piękno..

{Wcześniej nie wiedziałem w ogóle, że takie istnieją (w powszechnym przekazie „internetowa pedofilia = pornografia dziecięca”..) i z czasem te strony znikały, jedna po drugiej, jakby definiując „walkę z pedofilią”, jako właśnie walkę z pedofilią, a NIE z wykorzystywaniem seksualnym dzieci.. No ale co tam.. Dla mediów lepiej, by pedofile szukali pornografii dziecięcej, bo wtedy mają z czym walczyć.. Dlatego niszczą te strony z fotomodelkami..}

Także zacząłem zadawać się ze złodziejami, jakby chcąc znaleźć „alternatywną wersję siebie”, ponieważ dzięki „walce z pedofilią” nie dałem rady być sobą i żyć normalnie.. Czasem nachodzi mnie taka refleksja, ile zła wyrządziłem, szukając akceptacji i próbując się odnaleźć w tym świecie.. Ale teraz wiem, że oni mnie tak naprawdę nigdy nie zaakceptowali jako „swojego” –byłem tylko ich użytecznym narzędziem do pewnych celów..

Jednak postawa „ulicznego złodzieja”, to była tylko moja maska, którą próbowałem sobie założyć, by stać się kimś innym na zewnątrz. Ponieważ nie mogłem przepracować we własnej głowie miłości do swej ślicznej sąsiadki, znalazłem sobie alternatywną miłość do jednej dziewczynki z ThePeopleImage (jednej ze stron z fotomodelkami). Jak to zawsze ja, fanatycznie poszedłem w tą miłość i chociaż nie była aż tak piękna, jak moja sąsiadka, udało mi się ją wyidealizować we własnej głowie. Poza tym na nią mogłem się napatrzeć do woli.. Był czas, że nawet chciałem polecieć do Brazylii, by dać jej jakiś prezent (myślałem o pierścionku, albo naszyjniku) w dowód uznania mojej miłości, ale ta fascynacja w końcu zaczęła więdnąć, ponieważ zaczęło do mnie docierać, że to coś absurdalnego.. A poza tym robiąc się starsza, coraz bardziej było widać jej typowo brazylijską figurę i urodę, czego w końcu nie udało mi się nie zauważać. (nawet nie mając jeszcze żadnych poglądów politycznych, zawsze najbardziej podobały mi się Słowianki, a szczególnie Polki)

Popadłem też w uzależnienie od amfetaminy, a w zasadzie od masturbacji po amfetaminie, dzięki której mogłem robić to bardzo długo.. Nie radzę tego nikomu nawet próbować! Wiem, że jest to prosta droga do śmierci, bo ja sam byłem przez to już prawie trupem..

W końcu pojawiła się dla mnie nowa szansa i nadzieja na lepsze życie, gdy zacząłem się rozwijać duchowo.. Zajmuję się tym już od trzech lat i choć nie mam jeszcze żadnych zdolności „parapsychicznych”, ale uwolniło mnie to od uzależnień i jakoś udało mi się dzięki temu przepracować problemy natury emocjonalnej oraz seksualnej. Co prawda, ciężko byłoby mi powiedzieć, że jestem całkowicie zdrowy, ale w przeciwieństwie do czasów przed rozwojem, jest na szczęście coraz lepiej..

Niestety nie mam żadnego nawet zdjęcia tej niewyobrażalnej wręcz dla mnie piękności.. Kiedyś miałem dwa, ale zdobyłem je ukradkiem z profilu społecznościowego jej mamy i bardzo źle się z tym czułem.. Więc usunąłem je, nawet nadpisując dysk, by mi nie przyszło do głowy ich odzyskiwać. Chciałbym bardzo mieć jej zdjęcia, szczególnie z okresu, gdy mnie tak zachwyciła, ale jak już, to tylko od niej osobiście..

Na szczęście te straszne lata się już skończyły.. I choć niedługo, ale udało mi się przez jakiś czas cieszyć normalnością w jej otoczeniu. Dorastając chyba zrozumiała, że ja się jej po prostu boję..
Tylko raz, gdy była jeszcze mała, udało mi się odezwać do niej: „jak tam ocenki”, gdy wracała z zakończenia roku szkolnego. Uśmiechnęła się i odpowiedziała że dobrze. Przepłaciłem to prawie zawałem, ale jaki byłem później szczęśliwy, że udało mi się powiedzieć jej coś więcej, niż „cześć”.. Niestety tylko na krótki okres czasu, bo nie udało mi się dzięki temu przezwyciężyć tej paranoi..
 Z czasem sama zaczęła się do mnie odzywać, kończąc ten tragiczny rozdział w moim życiu. Czy o tym wiedziała? Nie wiem.. (niemniej byłem jej BARDZO WDZIĘCZNY) Ale później niestety zmienił się właściciel kamienicy, gdy ja byłem na którymś tam odwyku i nawet nie miałem okazji się z nią pożegnać. Powiedzieć, że będę tęsknił.. Takie konsekwencje niestety miała moja modlitwa, „by to się skończyło; bym się w końcu uwolnił od tej sytuacji”..

Warto także dodać, że nie podziwiałem jej wyłącznie za piękno. Bardzo podobało mi się też, że zawsze jest uśmiechnięta oraz pewna siebie. Że idzie przez życie przebojem, robi to co chce i z pewnością nie przejmuje się na przykład jakimiś głupimi plotkami na swój temat.. (Ja tak na przykład nie potrafiłem..) Więc nie tylko wyglądem, ale też postawą stała się moim Wyśnionym Marzeniem w każdym calu. Mogę śmiało powiedzieć, że nawet przerosła moje wyobrażenia o niej, gdy dopiero była „w planach”.. Niestety jednak nie dane mi było cieszyć się tym, że Najpiękniejszy Na Świecie Motylek dorasta obok mnie.. A jeśli chodzi o tą moją największą gafę tam w sklepie, która była początkiem wszystkich problemów(…), no cóż..mam przynajmniej nadzieję, że chociaż w jakimś ułamku procenta przyczyniłem się tym do zbudowania jej poczucia własnej wartości..

I czy była to czyjaś wina..? Czy moja własna? Trochę pewnie tak –mojego tchórzostwa.. Jeżeli chodzi o nią, to nigdy przez myśl mi nie przeszło, bym mógł ją o cokolwiek obwiniać, nawet abstrahując od tego, że była wtedy dzieckiem.. Czy kogoś z jej rodziny? Z jej mamą i dziadkiem zawsze miałem dobry kontakt; nigdy nie okazali mi żadnej rezerwy. Gdy spotykałem jej dziadka na klatce schodowej, to czasem miałem nawet wrażenie, że ma ochotę przegadać ze mną ten temat. Nie było go wtedy w sklepie, ale na pewno wiedział.. Jednak żaden z nas nigdy nie zdobył się na to, by zacząć tą rozmowę. A bardzo chciałem jemu, bądź jej mamie powiedzieć, że ona jest dla mnie niesamowicie piękna, ale nigdy nie muszą się mnie z tego powodu obawiać.. W sumie jej babcia też nie okazywała mi jakiejś antypatii, tylko że raczej chyba to maskowała pod „sąsiedzką uprzejmością”. Tylko z jej ojcem i bratem sytuacja była gorsza. Oni oboje nawet nie starali się ukryć, że mnie nie lubią i nie chcą mieć ze mną nic wspólnego. Czy można ich za to winić? Wtedy co prawda winiłem; traktowali mnie jak śmierdzące powietrze, a ja czułem się niewinny, więc podbuntowywało to moją dumę. Ale teraz ich rozumiem. Nigdy nie zamieniłem z nimi nawet słowa, ale to całkowicie normalne, że ojciec może obawiać się o swoją córeczkę, o swoją Małą Księżniczkę.. Nie znał mnie, wiedział tylko, że mnie zachwyciła i coś tam pewnie słyszał, że „nie jestem do końca normalny”.. A jej brat też był dzieckiem i z pewnością nasłuchał się co jego ojciec ma o mnie do powiedzenia.

Jednak jest tu pewien czynnik, któremu przypisuję STO PROCENT WINY za zniszczenie mi tamtych lat –to „WALKA Z PEDOFILIĄ”, która sam mój podziw sprowadziła do czegoś „nienormalnego” i spętała mnie obsesyjną miłością oraz psychozą strachu. Jakby to wszystko inaczej wyglądało, gdybym się jej nie bał i mógł się do niej normalnie odezwać.. Wtedy też to już wiedziałem, ale myślałem wyłącznie o sobie; o swoich własnych problemach z tym związanych. Jednak od czasu, gdy tam już nie mieszkamy, zacząłem się zastanawiać jakie konsekwencje ta psychoza miała na zewnątrz mnie.. Czy ona też się mnie bała, wyczuwając mój strach, gdy mijaliśmy się na klatce? Czy jej rodzina też się bała myśląc o mnie jako o „bombie z opóźnionym zapłonem”(jak to „walka z pedofilią” definiuje pedofilów)? Jeśli tak to chciałbym kiedyś przeprosić ją oraz całą jej rodzinę, bo z pewnością nie zasłużyli na to, by cierpieć z mojego powodu..
„Walka z pedofilią” niszczy nas wszystkich i tylko poprzez zrozumienie, czym ona tak naprawdę jest oraz kończąc z tą straszliwą społeczną psychozą, pokrętnie udającą chęć ochrony dzieci przed wykorzystaniem (a w rzeczywistości będącą na ogół jego pośrednią przyczyną..), będziemy w stanie zapobiec takim sytuacjom na przyszłość..
********
----------------------------------------------------------------------

Moje pozostałe strony:

Przełamując tabu

Demaskowanie "pozytywnej pedofilii"

Praktyczne Porady na Ośmiorakiej Ścieżce

Ta strona (powyższa) to mój poradnik rozwoju duchowego. Serdecznie polecam i życzę samych sukcesów oraz wytrwałości w osiąganiu szczytów własnych możliwości..

Potrzebna pomoc

(Jakby ktoś z was był zainteresowany pomocą i wsparciem mojej działalności, albo współpracą..)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz